Skontaktuj się z nami:
602 510 317, 781 833 444

Zajdel & Szafraniec

Publikacje

Zatrudnianie pracowników z Korei Północnej w Polsce

Niniejsze opracowanie jest zdecydowanie odmienne od większości publikowanej na stronie naszego Doradztwa Prawnego. Niewiele jest w nim odniesień do uregulowań prawnych. Skłoniła mnie do tego sytuacja pewnej Firmy, która spotkała się z ostracyzmem ze strony innych podmiotów gospodarczych za zatrudnianie obywateli Korei Północnej przy pracach budowlanych. Przyjrzyjmy się, więc bliżej, jak to jest z tym zatrudnianiem pracowników z Korei Północnej w Polsce.

Czeska opinia publiczna zmusiła rząd, by zabronił zatrudniania robotników z komunistycznej Korei. Także Bułgaria i Rumunia zrezygnowały z wyzysku. A w Polsce pracuje coraz więcej poddanych, Kim Dzong Una. Media donoszą, iż robotnicy dzieleni są na kilkuosobowe grupy, których członkowie nawzajem się obserwują. Brygada ma swojego kierownika, jednak donosicielem może stać się każdy z pozostałych. Oko koreańskiego Wielkiego Brata z Pjongjangu widzi z odległości tysięcy kilometrów.

Media grzmią, że to bezwstydna chciwość w Polsce. Czy tak jest?

W świetle prawa wszystko pozostaje legalne. Według opublikowanego Raportu „North Korean Forced Labour in the EU, the Polish Case: How the Supply for a Captive DPRK Workforce Meets Our Demand for Cheap Labour” autorstwa zespołu badawczego „Slaves to the System” pod kierownictwem prof. Remco Breukera z prestiżowego uniwersytetu w Lejdzie w Holandii w 2011 r. legalnie sprowadzono do Polski 239, a w 2012 roku 509 osób łącznie w latach 2010 – 2015 było ich 1972. Dla Pjongjangu to – zdaniem mediów – jeden ze sposobów pozyskiwania cennych dewiz – i tu tkwi mroczny sekret całego procederu. Pracownicy z Korei Północnej lwią część swoich legalnych zarobków oddają, bowiem reżimowi. „Bezwstydna chciwość” – tymi słowy kwituje proceder Adam Kozieł z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Organizacja European Alliance for Human Rights in North Korea szacuje, że poddani Kim Dzong Una dostają średnio na rękę 310 zł. Niektórzy pracownicy z komunistycznej Korei są w Polsce już po osiem lat, choć paszport kończy się im po pięciu. Nie chcą jednak wracać, bo za zarobione w Polsce pieniądze utrzymują całe rodziny. Północny Koreańczyk żyje średnio za 10 – 30 zł na miesiąc.

Międzynarodowa Organizacja Pracy definiuje pracę przymusową, jako „sytuację, w której ludzie są przymuszani do pracy przy użyciu siły, zastraszenia albo poprzez bardziej subtelne środki jak kumulowanie długu, przechowywanie dokumentów tożsamości albo groźba doniesienia do władz imigracyjnych.”

Po artykułach „New York Timesa” z 2006r. o Koreankach szyjących w Czechach mundury w zamian za głodowe pensje opinia publiczna zmusiła rząd do zabronienia takich praktyk. W 2008r. unikając medialnego rozgłosu, Bułgaria oraz Rumunia także zrezygnowały z takiej ekonomicznej współpracy. A Polska – jak podnoszą media – pozostaje niechlubnym liderem tego procederu. Razem z Polską jest Malta.

Dzień z życia pracownika z Korei Północnej wg śledztwa dziennikarzy

We wszystkich miejscach jest wg mediów podobnie: zabrane paszporty, skoszarowanie, zakaz wychodzenia poza miejsce skoszarowania, kierat praca – sen, średnio 72 – godzinny tydzień pracy, większość zarobków dla reżimu. Każdy dzień koreańskich robotników z Północy w Polsce rozpoczyna się pobudką o 5:30. W niedzielę można pospać do 7:00. Do 6: 10 trzeba zjeść śniadanie, następnie 50 min do 7: 00 rano przeznaczone jest na transport z miejsca zakwaterowania na plac budowy. 12 kolejnych godzin z przerwą między 12: 00 a 12: 30 zajmuje praca. Latem, gdy słońce zachodzi później, pracuje się nawet do 22:00. Zimową porą oficjalny powrót do domu przewidziany jest na 19:40. Do tego obowiązkowe punkty programu: porcja komunistycznej propagandy oraz podsumowanie dnia. Trzeba robić notatki, które następnie przedstawia się do dalszego sprawdzenia. Każdy kontroluje każdego. Ucieczka jest możliwa, ale niezbyt się opłaca. Rodzina pracownika ściągniętego na drugi koniec świata pozostaje przecież w Korei i poniesie konsekwencje niesubordynacji. Szczegółowe warunki pracy są różne w zależności od firmy, ale wyodrębnia się cztery cechy wspólne: dni są za długie i nie ma płacy za nadgodziny, nie ma prawie żadnego kontaktu między Koreańczykami a innymi ludźmi, sesje ideologiczne są obowiązkowe, a pracownicy poruszają się tylko między domem a pracą i nie mogą przemieszczać się nigdzie indziej.

W ostatnich latach Koreańczycy budują nie tylko w Polsce, ale także osiedla w Mongolii oraz katarskie stadiony na mundial w 2022r. pracują również w Rosji, Chinach i Holandii a także w  Algierii, Angoli, Kambodży, Gwinei Równikowej, Etiopii, Kuwejcie, Libii, Malezji, Birmie, Nigerii, Omanie oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Chociaż wszędzie warunki pracy są złe, to jednak różnią się w zależności od typu zajęcia i kraju, do którego trafiają Koreańczycy. Należy się spodziewać, że w takich krajach, jak np. Chiny, Malezja, Nigeria, Algieria, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Katar, warunki są gorsze niż gdzie indziej.

W / w krajach pracuje po mniej więcej 2 – 4 tys. Obywateli z Korei Północnej. Pod koniec ubiegłego roku Centrum ds. Praw Człowieka Korei Północnej szacowało, że Kim Dzong Un dzięki wysyłanym za granicę pracownikom może liczyć na wpływy rzędu 1,2 – 2,3 mld USD rocznie. Każdy dolar jest ważny, gdy kraj niczego nie eksportuje, a ONZ nakłada sankcje. Najnowszy raport południowokoreańskiej organizacji wskazuje na obecność obywateli Korei Północy w Polsce na budowach we Wrocławiu, w Katowicach, Krakowie, Łodzi i Słupsku.

Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, który zezwala na zatrudnianie pracowników z Korei Północnej i jako jedyna w Unii Europejskiej nie tylko współpracuje z północnokoreańskim reżimem, ale także poszerza zakres tej współpracy. Wg ustaleń mediów pracownicy Korei Północnej to niejednokrotnie wykształceni inżynierowie, dla których wyjazd do Polski jest nagrodą za wierną służbę ojczyźnie.

Budowanie reżimu czy nauka kapitalizmu?

Dla obrońców praw człowieka kwestia zatrudnienia Koreańczyków w Polsce jest oburzająca. Najgłośniej komentowano sprawę spawaczy ze Stoczni Gdańskiej z 2006 roku, jednak nie zakończyła się ona formalną blokadą zatrudnienia. Inny punkt widzenia na zatrudnianie Koreańczyków zaprezentował amerykański politolog John Feffer, który taką formę zatrudnienia uznaje za mimowolną naukę kapitalizmu. Jego zdaniem, nawet, jeśli większość wypłaty zabiera reżim, to i tak pracownicy zarabiają krocie, a przy okazji widzą miasta i kraje, które znacznie różnią się poziomem zamożności od Korei Północnej. Politolog sądzi, że po powrocie do ojczyzny „opowieść o tym, jak jest naprawdę, będzie się rozchodziła”. Ponadto, jak zaznacza, reżim, który utrzymuje kontakty z państwami kapitalistycznymi, mimowolnie korzysta z dobrodziejstw wolnego rynku. – Sądzę, że z biegiem czasu doprowadzi to do daleko idącej transformacji reżimu. Jak w Chinach – ocenia Feffer.

Oenzetowskie szacunki, co do ilości pracowników z Korei Północnej pracujących w krajach Europejskich pokrywają się z tymi zawartymi w największej dotychczas analizie problemu, tj.  Raporcie „Human Rights and North Korea’s Overseas Laborers: Dilemmas and Policy Challenges” autorstwa Yoon Yeosang i Lee Seung-ju z Database Center for North Korean Human Rights. Głośne ucieczki, jak choćby te z restauracji na terenie Chin, reżim północnokoreański musi wliczyć w koszty. Nie jest w stanie całkiem im zapobiec i to, mimo, że do pracy za granicą dobiera zaufane osoby. Początkowo, do lat 80 – tych, byli to kryminaliści i „wybrańcy”. Wtedy wybierano ludzi z niższych klas do pracy za granicą. A to, dlatego, że to była ciężka praca, i to było nieistotne, czy umrą, czy nie – mówi siedemdziesięciodwuletni, Kim, zbieg z Korei Północnej cytowany w zeszłorocznym raporcie „The Will of the State: North Korean Forced Labour” organizacji European Alliance for Human Rights in North Korea. Ta polityka zmieniła się w latach 80 – tych, gdy okazało się, że powracające zza granicy osoby mają pełne kieszenie.

Nie byłem członkiem partii, ale miałem znajomości. Miałem też żonę i dziecko. Zostałem wysłany do Rosji, kiedy miałem 26 lat i byłem tam kierowcą. Musiałem przejść przez sześć rozmów, aby zostać wybranym – wspomina anonimowy pięćdziesięciolatek z Sinuiju. Pamięta, że warunki na miejscu były gorsze od tych, jakie mają zwierzęta. – Ale ciężko pracowaliśmy, bo w domu mieliśmy rodziny. Myślę, że oddałem ok. 80 proc. moich trzyletnich zarobków przełożonym. Nie sposób się utrzymać z tej pracy.

Chae z Pjongjangu, stolicy Korei Północnej, do dziś nie może sobie poradzić z powracającymi obrazkami z tego okresu. – Nie wiem nawet, jak opisać warunki życia tam. Wciąż żyję w cieniu wykorzystywania psychicznego i innych jego form. Nie chcę tego pamiętać. Staram się zapomnieć przeszłość.

Kim Seung – cheol uciekł w czasie pracy w Rosji w 1999r. Według Kima, tajna policja odwiedza rodziny „nieposłusznych”. Powiedział też, że jego syn i matka zostali deportowani, a wkrótce po jego ucieczce zmarli. Cała moja rodzina została zniszczona – powiedział.

Brytyjscy obrońcy praw człowieka liczbę pracowników wysłanych przez reżim Kim Dzong Una w świat szacują na podstawie danych o tym, ilu obywateli Korei Północnej otrzymało wizy w danych krajach. W izolowanym od społeczności międzynarodowej społeczeństwie północnokoreańskim grupa osób mogących swobodnie przemieszczać się po świecie jest niewielka i tworzą ją głównie bliskie otoczenie Kima, dyplomacja, oraz funkcjonariusze służbach specjalnych. Każda większa grupa „zwykłych obywateli” Korei Północnej pojawiająca się na świecie budzi, więc podejrzenia.

Jak zatrudnić pracownika z Korei Północnej?

Polscy dyplomaci nie pośredniczą w kontaktach z północnokoreańskimi przedsiębiorstwami, a rząd nie jest stroną żadnej bilateralnej umowy z Koreą Północną, która zakładałaby współpracę w zakresie wymiany pracowników. Polscy przedsiębiorcy indywidualnie nawiązują kontakty z północnokoreańskimi firmami poprzez ambasadę koreańską w Warszawie, a nie za pośrednictwem np. ambasady polskiej w Pjongjangu. Pracowników za granicę wysyłają specjalne północnokoreańskie przedsiębiorstwa – Rungrado, Cholsan i South South Corporation. „Wypożyczają” one pracowników polskim firmom albo bezpośrednio, albo z pomocą pośredników, którymi są polskie spółki. Po dogadaniu szczegółów przedstawia się wnioski o pozwolenia na pracę u wojewodów. Wydaje się je, jeśli spełnione są dwa wymogi – wynagrodzenie jest porównywalne do wynagrodzenia, jakie otrzymują polscy pracownicy na podobnych stanowiskach, a do tego pracodawca nie ma możliwości znalezienia pracownika na lokalnym rynku pracy. Stąd niekiedy można natrafić na dziwne ogłoszenia o pracę dla stoczniowców ze znajomością języka koreańskiego. Następnie przedkłada się polskiemu konsulowi w Pjongjangu wnioski o wizy wraz z kompletem dokumentów. Po wydaniu wiz i po przyjeździe Koreańczyków pracodawca powinien zawrzeć z nimi umowę na piśmie na warunkach wpisanych do zezwolenia.

Według dostępnych danych liczba pozwoleń na pracę wydanych przez wojewodów obywatelom Korei Północnej stanowi mniej niż 1 procent wszystkich pozwoleń na pracę dla obcokrajowców, wydawanych w naszym kraju. Przy czym w roku 2016, po przeprowadzeniu przez władze Korei Północnej próby z bombą wodorową, polski konsul w Pjongjangu nie wydał żadnej wizy tego typu obywatelom tego kraju. I to, mimo, że żadna dotychczasowa rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ, w tym rezolucja z marca 2016r. przyjęta w następstwie przeprowadzenia przez władze Korei próby bomby wodorowej i próby balistycznej, nie wprowadziła zakazu zatrudniania obywateli Korei Północnej w państwach trzecich.

Resort spraw zagranicznych przekonuje, że na jego prośbę rzeczywiste warunki pracy północnokoreańskich robotników w Polsce są badane i monitorowane przez właściwe instytucje, w tym Państwową Inspekcję Pracy (PIP). Również Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zapewnia, że przygląda się sytuacji.

Wszystko jest w porządku?

W okresie od 2010 roku do marca 2016 roku PIP przeprowadziła 23 kontrole, podczas których badano legalność zatrudnienia obywateli Korei Północnej. W kontrolowanych podmiotach wykonywało pracę łącznie 377 obywateli tego kraju. W toku tych kontroli stwierdzono nielegalne zatrudnienie i wykonywanie pracy przez 77 Koreańczyków, którzy wykonywali pracę w pięciu podmiotach. Najwięcej przypadków nielegalnego zatrudnienia obywateli Korei Północnej ujawniono w województwach świętokrzyskim (37), pomorskim (29) oraz małopolskim (10). Lista nieprawidłowości ujawnionych w wyniku kontroli jest długa i o dużym ciężarze gatunkowym: doprowadzenie cudzoziemców do nielegalnego wykonywania pracy przez wprowadzenie ich w błąd, wykonywanie pracy w innych zakładach niż określone w zezwoleniu na pracę, powierzenie wykonywania pracy na stanowiskach innych niż w zezwoleniu na pracę oraz bez zawarcia umów na piśmie, niewypłacenie pensji i dodatku za nadgodziny, nieudzielenie cudzoziemcom należnych urlopów wypoczynkowych, niezapewnienie im warunków zatrudnienia nie mniej korzystnych niż wynikające z przepisów polskiego Kodeksu pracy w zakresie norm i wymiaru czasu pracy, okresów odpoczynku tygodniowego oraz zasady przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy. Po kontroli sprawy kierowano do sądów, wymierzano grzywny, wydawano wystąpienia i nakazy. Powiadamiano także odpowiednie organy, najczęściej wojewodów i Straż Graniczną.

Reakcja niewystarczająca wg Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

Zdaniem Fundacji, jeśli część wynagrodzenia pracowników z Korei Północnej jest przeznaczana na finansowanie reżimu północnokoreańskiego, to należałoby nie dopuszczać do ich pracy w Polsce. MSZ uczynił, co prawda krok w dobrym kierunku, wstrzymując stemplowanie wiz, ale jest to pochodna próby z bombą wodorową, a nie warunków pracy Koreańczyków i okrążania prawa. Ponieważ służy to, jako element nacisku, nie można wykluczyć, że pewnego dnia wizy znów mogą być wydawane, gdy nastąpi odwilż. Pozostaje też problem Koreańczyków, którzy już pracują na terenie Polski. W Czechach, które już w 2006 roku zaprzestały wydawania wiz dla pracowników z Korei Północnej, jeszcze do niedawna media donosiły o pracownikach, którzy mimo nowej polityki pozostali na terenie kraju.

Zdaniem Fundacji, państwa unijne powinny iść dalej. Należy informować pracowników z Korei na temat ich praw i sytuacji. Zatrudniający, pośrednicy i podwykonawcy powinni być informowani na temat odpowiedzialności i w razie konieczności karani. Należy uruchomić system kontroli organizacji międzynarodowych. I wreszcie – wskazane jest uruchomienie postępowań cywilnych i karnych tam, gdzie to możliwe.

Wg Wydziału spraw cudzoziemców Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego, nie ma wątpliwości, że to oznaki pracy przymusowej. I nie tylko ten Wydział otrzymuje te sygnały. W świetle obowiązujących regulacji wszystko, co może zrobić, to zgłosić się do prawodawców, z żądaniem, żeby pracowali nad rozwiązaniem, które uzdrowią tę sytuację.

Polska straż graniczna opisuje sytuację transferu pracowników z Korei Północnej następująco: „Pracownicy z Korei Północnej są izolowaną grupą, która nie korzysta ze swojego prawa, by swobodnie poruszać się po naszym kraju, wszystkie ich aktywności mogą być podejmowane tylko w obecności wyznaczonego przedstawiciela, mieszkającego na stałe w Polsce, i działającego jak opiekun.”

Rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców powiedział, że tym Północnym Koreańczykom, którzy uciekli podczas przymusowej pracy w Polsce, udzielono w 2015 roku azylu, ale nie podał dalszych szczegółów.

Północni Koreańczycy pracują pod przymusem: to z pewnością praca przymusowa. Trudno jednak odpowiedzieć na pytanie, czy ci ludzie mogą być uznani za niewolników. Raczej są bardzo blisko stania się niewolnikami. Z pewnością nie można tu mówić o pracy wolontaryjnej.
Każdy chce wyjechać z Korei Północnej. Czy poza granicami może być gorzej? W opinii wieli ekspertów to, co tam się dzieje to nie są dobrowolne działania. Starają się przetrwać i zapisują na wyjazd za granicę.

A jak to wygląda na forum Unijnym?

W styczniu 2015 roku, holenderska członkini Parlamentu Europejskiego Kati Piri, zapytała Komisję Europejską, czy ta wie o jakichkolwiek porozumieniach między UE a rządem Korei Północnej, uwzględniając leasing pracowników, i czy podjęła działania do poprawienia sytuacji Północnych Koreańczyków, pracujących przymusowo w Europie. Komisja odpowiedziała, że „Obywatele Korei Północnej pracowali w Unii Europejskiej i podlegają prawu państwa swojego pobytu; przymusowa praca jest zakazana we wszystkich krajach UE” – stwierdziła. 8 miesięcy później Piri zapytała KE, czy ta dysponuje danymi o europejskich firmach zatrudniających Północnych Koreańczyków, z których 800 znajduje się w Polsce, według informacji Piri. Odpowiedź była jak zimny prysznic: „Komisja nie dysponuje danymi o firmach na terenie UE, zatrudniającymi obywateli państw trzecich.”

Nie tylko Komisja Europejska najwyraźniej przymyka oczy na rzeczywistość pracy Północnych Koreańczyków w UE, ta zapewnia przecież wsparcie finansowe przedsiębiorcom de facto korzystającym z tego. Badanie Uniwersytetu w Leiden wykazało, że między 2010 a 2015 rokiem stocznie Crist i Nauta otrzymały ponad 70 milionów euro w pożyczkach albo subsydiach pochodzących z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego – niektóre z nich były badane przez Komisję, jako udzielone bezprawnie. Z kolei Thomas Händel, niemiecki eurodeputowany, który zajmuje się kwestiami pracy i spraw społecznych oraz relacjami z krajami Azji Południowo – Wschodniej, powiedział, że to nie powinno być rzeczywiście możliwe. Mamy jasne konwencje ONZ i MOP przeciwko niewolnictwu, które, zgodnie z moją wiedzą, zostały ratyfikowane także przez Polskę. W tym przypadku to byłoby absolutnie skandaliczne dla państwa członkowskiego UE, aby zachowywać się w ten sposób.

Reasumując:

Mamy do czynienia z problemem humanitarnym. Czy ze względu na to, że duża część pensji obywateli Korei Północnej jest odbierana przez ich władze, to czy mamy prawo zakazać tym osobom pracować w Polsce? Z drugiej strony wiemy, że duża część tych pracowników jest szczęśliwa w Polsce. Dopóki prawa tych pracowników nie są łamane, powinni móc dalej pracować w Polsce. Z drugiej strony kontrole urzędów pracy powinny częściej kontrolować firmy gdzie pracują Północni Koreańczycy. Jednakże czy urzędy posiadają dodatkowe zasoby by to robić? Nic na to nie wskazuje.

Jeśli dążymy do zakazania pracy tym ludziom, zaostrzone powinny być sankcje gospodarcze wobec północnokoreańskich firm, które zajmują się zatrudnieniem Północnych Koreańczyków. Ale to nie jest dobre rozwiązanie. Albowiem wówczas północnokoreańskie władze stworzą nowe firmy odpowiedzialne za cały proces rekrutacyjny. Zresztą sankcje mogłyby dotknąć także firmy (na przykład polskie), które biorą udział w zatrudnieniu tych obywateli Korei Północnej. Problem jest, więc o wiele bardziej złożony niż nam się wydaje. Nie potępiam samej idei zatrudniania pracowników z Korei Północnej. Pracując w Polsce, mają możliwość zobaczyć, jak żyją ludzie w zachodnim kraju, mogą ocenić, co wmawia im rodzima propaganda. Uzyskają także cenne doświadczenie zawodowe. Jednak nie może się to dziać kosztem ich krzywdy, na którą wiele urzędów stara się przymykać oko.

Skomentuj